OPINIE
Golf, jeździectwo, koszykówka, lekkoatletyka, łucznictwo - to tylko przykładowe dyscypliny, w których udział mógł wziąć każdy, bez względu na wiek, podczas Rodzinnego Festiwalu Otwarcia Igrzysk Warszawa-Rio de Janeiro 2016 przy Centrum Olimpijskim im. Jana Pawła II.
Jak podkreślił sekretarz generalny PKOl Adam Krzesiński igrzyska, jak mało która impreza, to najlepsza okazja by wykorzystać największe na świecie pod każdym względem wydarzenie do ukazania piękna sportu i zdrowej rywalizacji. W ciągu dwóch dni (5-6 sierpnia), w oparciu o Centrum Olimpijskie i pobliskie tereny (Stajnia Agmaja, Olympic Golf Club), z takiej możliwości skorzystało ponad 300 osób, w tym prawie 50 rodzin, zarówno z Wybrzeża, jak z południa Polski.
W wychowaniu do rekreacji we wczesnym dzieciństwie podstawową rolę odgrywa rodzina (matka, ojciec, rodzeństwo, dziadkowie). Podkreślił to doradca prezydenta RP Piotr Nowacki, który wraz z olimpijczykami minionych igrzysk, jak również innymi sportowcami, wręczał medale i dyplomy wszystkim uczestnikom zawodów.
"Cieszę się, że mogłem brać udział i reprezentować Prezydenta RP w rodzinnej imprezie sportowo–rekreacyjnej, która pokazała jak wielu ludzi wciąga kultura fizyczna promująca zdrowy styl życia. Widziałem, co szczególnie cieszy, rodziny wielodzietne, dzieci z opiekunami z domów dziecka jak i wielu indywidualistów. Na wszystkich twarzach pojawiał się spontaniczny uśmiech i radość i widoczna satysfakcja z udziału w imprezie, promującej ruch na świeżym powietrzu. Widziałem zdrowy, prawdziwy sport.
- Wielu zawodników, którzy dziś startują w Rio de Janeiro, wkroczyło na sportową drogę dzięki zachętom ze strony rodziców czy też nauczycieli. Nie każdy musi uprawiać sport wyczynowo, ale każdy powinien zadbać o zdrowy styl życia przez aktywne uczestnictwo w rekreacji fizycznej. Jeszcze raz serdecznie gratuluję cennej inicjatywy i wierzę, że kolejne, podobne spotkanie przyciągnie jeszcze więcej uczestników" - zaznaczył Piotr Nowacki.
Nie sposób jest zaprezentować wszystkie wrażenia i opinie jakie otrzymaliśmy od wielu osób. Ale za wszystkie serdecznie dziękujemy. To najmilsza nagroda dla osób, które były zaangażowane w organizację imprezy.
Jeden z najstarszych uczestników, 76-letni Adam Kudowicz z Otwocka stwierdził, że "festiwal był przysłowiowym strzałem w dziesiątkę, z paru powodów. Pierwszym i oczywistym jest brak tego typu imprez. Drugi aspekt to miejsce. Trzecia wartość, chyba najbardziej istotna, to impuls socjologiczny. Stąd brawa uczestników nie tylko dla organizatorów, ale i dla gospodarzy, którzy udostępnili wspaniały obiekt nazwany imieniem największego Polaka. Warto przytoczyć tu słowa Jana Pawła II: "Człowiek jest wart tyle, ile może dać z siebie innym". Całość znakomicie uzupełniało tzw. tło muzyczne, inne, mniej typowe, ale za to klasyczne. Dyplomy eleganckie. Organizacja sprawna, ozdobiona sympatycznym uśmiechem „obsługi”.
Ciekawe spostrzeżenia ze Stajni Agmaja przekazała Bogusława Cupryjak:
* jeździectwo – zainteresowanie końmi przeszło wszelkie oczekiwania: jeździli i ćwiczyli niemalże wszyscy uczestnicy niezależnie od wieku, stopnia wysportowania i wagi ciała. Najmłodszy miał dwa latka, najstarsze osoby były już w poważniejszym wieku i sporej tuszy. Mimo początkowych oporów ze względu na własne niedomagania wszystkie osoby bardzo chętnie wsiadły na konie i wykonywały proste ćwiczenia zadawane przez trenera (krążenie ramion, dotykanie do ogona i ucha konia). Każdy opuszczał stajnię z bardzo przyjemnymi wrażeniami i prośbami o powtórzenie imprezy w przyszłości;
* łucznictwo – również bardzo duże zainteresowanie było strzelaniem do tarczy. Mieliśmy wersję dla małych dzieci (mniejsza odległość i mały łuk) oraz dla osób dorosłych (większe odległości, łuk refleksyjny o mocniejszym naciągu cięciwy); wszystkie osoby były bardzo zadowolone, chociaż nie wszystkim udało się trafić do tarczy, co nie sprawiało nikomu przykrości - chodziło o to, żeby złożyć się i strzelić w danym kierunku. Każde trafienie było nagradzane brawami i okrzykami radości (nawet trafienie do zegara zawieszonego na ścianie hali...);
* koszykówka – rzutami do kosza interesowały się przeważnie osoby w średnim wieku, niektórzy bardzo dobrze trafiali. Dzieci młodsze ze względu na styl rzucania trzeba było namawiać do trafień, ale też były zadowolone;
* kolarstwo – zainteresowane były zwłaszcza dzieci i młodzież, robiono wyścigi dookoła bieżni boiska, co sprawiało dużą radość najmłodszym; niektórzy jeździli na rowerach po kilka razy;
* biegi krótkie – startowały przeważnie dzieci, osoby starsze oszczędzały siły na biegi główne.
Ilona Berezowska: „Teraz ja, teraz ja”. Tak brzmiało najczęściej używane zdanie podczas Festiwalu. "Pierwszy raz siedzę na koniu. Myślałam, że coś takiego nie jest już dla mnie" - mówiła uczestniczka imprezy, która przyszła z córką i wnuczką. Wszystkie trzy spróbowały strzelania z łuku, mini-golfa i właśnie jazdy konnej, która cieszyła się ogromnym powodzeniem i dla wielu była pierwszą okazją, by usiąść w siodle. Zapewne nie ostatnią. Trenerka cierpliwie odpowiadała na pytania, kiedy, jak i za ile można się zapisać na kolejne jazdy.
Łucznictwo stało się okazją do rodzinnej rywalizacji, w której uczestnicy szybko odkryli w sobie talent na miarę Robin Hooda, chociaż początki nie były łatwe. Ofiarą licznych prób padł zegar trafiony odłamanym grotem. Strzały przybierały zupełnie odwrotny kierunek niż życzyły sobie tego osoby, co było powodem licznych żartów, ale nikogo nie zniechęcało do kontynuowania prób.
Największym powodzeniem cieszyły się biegi. Do wyboru były aż cztery opcje. Olimpijska Piątka, która była rozgrzewką przed wspólnym oglądaniem ceremonii otwarcia XXXI Igrzysk Olimpijskich z Rio, Rodzinna Mila (2016 m) - gdzie najbardziej liczyła się dobra zabawa, Mila Coubertinowska (2016 m), dla tych, którzy cenią sobie rywalizacje i wreszcie Powstańcza Piątka, której zabrakło podczas Biegu Powstania Warszawskiego.
"Przyjechałem z Krakowa na weekend, ale gdy dowiedziałem się o tej imprezie postanowiłem tu pobiec. W końcu to Centrum Olimpijskie, a nie codziennie biega się w takim miejscu" - przyznał Jacek, który o Piątce dowiedział się przypadkiem, a bieg zakończył na podium. Stawkę zamykał pan Henryk, który - jak mówił - skatował się niemiłosiernie, jednak następnego dnia również wystartował. "Świetnie się bawiłem. W moim wieku bieganie dzień po dniu to już wyzwanie, ale atmosfera była wspaniała" - ocenił 70-letni Henryk Bartkowiak.
Nietypowy dystans mili stał się atrakcją dla tak znanych lekkoatletów jak Michał Bernardelli. "Jeszcze rano trenowałem z Iwoną Lewandowską przed jej olimpijskim startem, a teraz wpadłem na chwilę, by sprawdzić się na trasie 2016 m" - powiedział Michał, zwycięzca biegu.
Poważniej zrobiło się tylko podczas Powstańczej Piątki, która była poświęcona sportowcom walczącym w Powstaniu Warszawskim.
"To taki historyczno-olimpijski weekend. Biegniemy dla Powstańców, a jednocześnie jest jak w Rio. Gorąco i z sambą" - podsumowała wydarzenie Ewa z Mety Lubliniec.
Dla mnie osobiście było bardzo miło robić Wam zdjęcia. Wasza energia i uśmiech były tak zaraźliwe, że sama również dałam się namówić na spróbowanie sił w każdej dyscyplinie. Godziny pracy szybko upływały w doborowym towarzystwie. Dziękuję Wam za niezapomniany weekend i już czekam na następny w listopadzie.